w krwawym świetle księżyca
wstaję o 3,33 (cóż za wyczucie) i idę do kuchni sprawdzić, czy księżyc już spąsowiał, czy wciąż jest blady, jak twarz anorektycznej siedemnastolatki. wyglądam przez okno, ale luna czmychnęła gdzieś pomiędzy drzewa w parku. mam teraz za oknem lunapark. jakieś senne, morfinowe elfy pokazują mi na migi (bo z daleka nie słyszę ich dziwnych …