ciało wie pierwsze, co umysł usiłuje schować w meandrach nieświadomości.
to, co schowane głęboko, wychodzi na powierzchnię kilkoma falami uderzeniowymi.
wtedy trzęsie się cała, jakby chciała strząsnąć z siebie jakąś traumę (dopiero później wyczyta, że to pierwsze słowo z TRE).
jej głowa i szyja żyją własnym spazmatycznym życiem.
albo przydarzają się jakieś dziwne zbiegi okoliczności (nie ma zbiegów okoliczności), jakieś dziwne wypadki i może nawet czuje, że ewidentnie coś dzieje się.
zło pierdolnie znienacka
i nie będzie to nic, dzięki czemu powie: warto było, teraz jestem lepszym człowiekiem (jak ja nienawidzę tego durnego hasła o tym, że jak coś nie zabija, to wzmacnia, jezu).
ciało wie od dawna.
najpierw odporność spada jak klapki z oczu,
potem rozwalają się plecy
(kręgosłup nie daje dłużej rady dźwigać ciężaru zbyt dużego dla jej 50 kilo).
później dostaje infekcji, którą pokona dopiero antybiotykiem,
zabójcą intymności.
kłęby włosów na podłodze to już nie wina kota, o nie.
ciało już wie,
ale ona zatyka uszy.
jeszcze 3 miesiące
żyje w świecie własnych projekcji
bo ból fizyczny to pestka
gdy kończy się film
rzeczywistość
boli bardziej