„Od pierwszej minuty wiedziałem, jak bardzo jest do mnie podobna. Rozpoznałem w niej determinację, niemal brutalną, i niemal okrutną odwagę, i samotne, bolesne pragnienie miłości. Rozpoznałem to wszystko, ale nie powiedziałem ani słowa. Nie powiedziałem jej, jak bardzo ją lubię. W tych pierwszych latach po ucieczce byłem odrętwiały, ogłuszony katastrofami, które przewaliły się przez moje życie. Moje serce znalazło się na głębokich i cichych wodach. Nikt i nic nie mogło mnie prawdziwie skrzywdzić. Nikt i nic nie mogło mnie bardzo uszczęśliwić. Byłem twardy, co jest chyba najsmutniejszą rzeczą, jaką można powiedzieć o mężczyźnie.”
Gregory David Roberts “Shantaram”
czasem musi przypiec ranę nad ogniem, czasem wystarczy dotknąć ją tylko rozżarzonym patykiem i zrobić pssss… by poczuć wszystko znów tak mocno i zejść na samo dno, do oczyszczenia. trwa to przecież tylko chwilę, później jest już dobrze. do kolejnego razu, kiedy znowu pozbiera różne kawałeczki słonych wspomnień w jedną całość i spowoduje erupcję. czasem musi użyć do tego victorinoxa, dziabnąć mocniej i zobaczyć krew. i przechodzi.
daje sobie na to jeszcze parę tygodni i ma się skończyć. tyle jest w stanie wytrzymać. przecież nie zdarzy się nic, co odwróci ten scenariusz, tego jest pewien. będzie twardy, w końcu nie jest pizdą w rurkach. nigdy nie był, dlatego go wybrała. odwieczne prawo przyciągania działało w ich przypadku niemalże książkowo. tylko silny samiec ma branie u kobiet, są do tego biologicznie zaprogramowane. oczywistym jest, że żadnej miłości nie ma, jest tylko chemia i biologia. miłość romantyczna to wymysł debilnego systemu, w którym żyją. ten, kto tego nie rozumie, przegrywa. jest miękkim fiutem, ciepłą kluchą, która daje sobą pomiatać kobiecie. taka jest prawda.
więc wyrzuca wszystko, co może ją przypominać, robi format umysłu i czeka. już nie chce być alfą i omegą, chce być tylko alfą. samcem alfa. czuje w trzewiach, że nie ma innej drogi, by zachować niepodległość własnego ego. jego duma nie pozwala na nic innego. to ona, kobieta, ma prosić o łaskę i przebaczenie, zgodnie z odwiecznymi zasadami. on jest na to zbyt dumny, zbyt niezłomny. więc zaczeka, choć jeszcze nie wie, że nie ma na co.
bo ona już wie, że tam, gdzie jest duma, nie ma miłości, jest tylko biologia i chemia. dlatego kupuje nowy zegarek, ustawia na nim godzinę zero i zaczyna nowe życie. z nowymi pomysłami, nowymi książkami i starymi przyjaciółmi. tymi, których waleczny wojownik nie był w stanie odstraszyć.
na jej nadgarstku, na czerwonym sznurku, pojawia się mała, złota dziewczynka. uśmiecha się do niej i robi fikołki, które są jak muśnięcia motyla na skórze.