robisz sobie drinka na bazie wkurwu, który zastąpił wczorajszy żal. teraz czujesz tylko złość. złość na siebie za to, że jesteś człowiekiem, a nie cyborgiem, psychotycznym indywiduum, które wyzute z wszelkich ludzkich uczuć, sześć razy powtarza ten sam schemat. jak pieprzony pies Pawłowa po liftingu, co nauczył się uciekać, gdy tylko poczuje odrobinę niewygody. albo jak koń pędzący po polu, gdy jeździec dotyka jego boku ostrą gwiazdką.
***
chciałbyś być psychopatą, chciałbyś umieć wyłączyć emocje. zamrozić je w ciekłym azocie.
***
stop, to nie tak. wolałbyś włączyć przycisk reset w głowie i zapomnieć o wszystkim, co wydarzyło się przez ostatnie miesiące.
mieszanki wybuchowe i zapach napalmu o poranku. konie w galopie pędzące na złamanie karku. dzieci wiatru. arabskie noce, polskie dni.
***
stop, to nie tak. chcesz pamiętać wszystko i rozróżniać wszystkie kolory, od różu po szarości i głębokie czernie. zapomnieć, to jak stracić ten sam czas dwa razy.
więc ani azot, ani reset, ani alzheimer. przecież wszystko dzieje się po coś, tak mówią ci, co się więcej znają na życiu. albo gówno się znają i tylko powtarzają, jak echo. co cię nie zabije, to cię wzmocni. co ma wisieć, nie utonie. co ma być, to będzie. a ja twierdzę, że to, co cię nie zabije, zrobi z ciebie kalekę emocjonalnego, jeśli tego nie strawisz i nie wysrasz, ot co.
***
co teraz?
nic.
wszystko.
żyjesz. nie jesteś robotem, nie jesteś wężem, jesteś człowiekiem. to twoja słabość, ale i potężna siła. dotarłeś do swoich granic, ale one okazały się tylko śmiesznymi zasiekami.
***
przygotowujesz sobie drinka, na bazie sody. koktajl Mołotowa, który oczyszcza twoje myśli ze zbędnych złogów. pieni się i dymi, jak ciekły azot, o którym śniłeś. pijesz łyk i czujesz się czysty. sodówka uderza ci do głowy (oczywiście!) i już wiesz, że dasz radę.
a ty, głupku, chciałeś być maszyną.
cyborgiem.
manekinem?
wiesz, gdzie kończą takie androidy? na wysypiskach straconych szans i wyspach smutnego życia.
dla ciebie przeznaczone jest coś większego. wiem to.
a teraz idź, wytrzyj nos i rób swoje. nic innego ci nie zostało. tylko ty.
zawsze ty.
oczyszczony, jak ulica po ulewnym deszczu.
idź.
i nie wracaj po czapkę, którą zostawiłeś na wieszaku.
kupisz sobie nową.